Oprócz zaszczytnych tytułów Królowej i Matki, Maryję w Karmelu obdarzamy mianem Siostry. Tak też najczęściej o sobie mówimy: siostry i bracia Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Zuchwalstwo? Czyż nie jest to zbyt śmiała “odzywka” do Matki Boga? Bynajmniej! To raczej nawiązanie wyjątkowej więzi z Tą, która jest – tak jak my – Bożym stworzeniem, kobietą z Izraela, dziewczyną, żyjącą w odległych czasach, ale przecież nadal bliską.
Myśląc o Niej jako Siostrze można zauważyć, że w Jej życiu piękno nie było dodatkiem, czymś ekstra, lecz zwyczajnością lub – inaczej rzecz ujmując – zwyczajność była prostym pięknem. Chyba tęsknimy dziś za czymś takim – pięknym życiem, z jego trudami i radościami; z ową wyjątkowością naszej niepowtarzalnej egzystencji.
Maryja jako S(s)iostra słucha, odpowiada i opowiada. Jest przyjaciółką od pogaduszek o codzienności oraz od bycia w milczeniu adoracji Najwyższego. Ona JEST wtedy, gdy Jej potrzebujesz i wówczas, gdy chcesz być sam(a). Tyle, że w takich chwilach Jej obecność jest tchnieniem pokoju, niedostrzegalnym wręcz ciepłem życzliwości.
Maryja-Siostra nie tylko wzbudza szacunek, lecz dużo bardziej promieniuje sympatią, otwartością, akceptacją.
Lubię z Nią żyć, tak po prostu. Lubię, gdy uczy mnie bycia z Jezusem – starsza siostra doskonale rozumiejąca moje serce.