Pić wodę z dłoni Twego czuwania
Chodzić po moście Twoich słów
Czekać pod dachem Twego Zbawienia
To wejść do grobu
Który kwitnie nowym życiem
Piszesz moją historię
zgłoskami swoich myśli
aż mój sen o potędze
wieczności wkrótce się ziści
pokrywasz barwną plamą
rozmyte duszy kontury
nie widzę jeszcze dobrze
lecz Tobie to się nie nuży
wyrzeźbisz – ja w to wierzę –
kształty nieopisane
i Twoją kariatydą
na tej ziemi się stanę
wkomponujesz w zgiełk serca
nokturny odpoczynku
i tak powstanie koncert
modły staną w ordynku
Stwórcy nieobce tworzenie
tak jak wieczności trwanie
poddana Tobie w ufności
dziełem Twej Sztuki się stanę
Usiądźmy razem
Jak za dawnych dni
Pod cieniem dębu
Pod namiotem łaski
By znów
Zatrzymać się
I podziwiać
Cud
WSCHODZĄCEGO SŁOŃCA
Prowadzisz mnie za rękę
Jak niesfornego malca
Który tupie nogami
Prowadzisz,
jak niewidomą siwą staruszkę
która bezradnie
próbuje stawiać kroki naprzód
Prowadzisz, jak bieg zdarzeń
W którym jesteś
Głównym bohaterem
Rozlewa się jak atrament
Po białej kartce
By zapisać codzienne historie
Stawiając jak kropki
Krzyż przy każdym AMEN
By nie wymazać gumką buntu
Echa nadziei
Lecz stawiać dalej
Delikatne kroki
Dużymi literami zawierzenia
Przyjdź, oblubienico Chrystusa
Aby stanąć na górze
W obecności Pana
Bo oto przechodzi…
Jak przez zamknięte drzwi
Cicho
Niepostrzeżenie
Abyś stała się ciszą
Powiewem łagodnego wiatru
Kroplą
W której zanurzona
Przemieniasz się w Umiłowanego
Oblubienico Baranka
Cisza okryła ziemię
Zamieniła pustkę i chaos
Rozlała się po powierzchni ziemi
Uniosła nad wodami
Cisza ukołysała me oczekiwanie
Przemieniła w tęsknotę
Rozlała się jak wino w Kanie
Stała się pragnieniem
Nawróconej Samarytanki
I tak jest dobrze
Jezu mój Panie
wiosenne pięknem
oczarowanie
kwietniowy zachwyt
nad deszczem płatków
delikatnością
narcyzów bratków
i tak jest dobrze
w słonecznej chwili
wiedzieć że Stwórca
się nie pomyli
że biegiem kartek
kalendarzowych
wyznaczył losy
chrząszczy majowych
i tak jest dobrze
bo oczy mrużąc
pszczół się przyglądam
nowym podróżom
wdychając zapach
przedsionka raju
rozkwitłej ziemi
Twojego kraju
Chcę być
i jestem
bo wola ma wartość
przetrwania
bo nic
na świecie
niewarte by odejść
w nieznane
lecz jest
coś spoza
co trwogą napełnia
lecz kusi
by dziś
zostawić
i w podróż ku Bogu
wyruszyć
Przedzieraj się
Jak przez ciemną kotarę
W przedsionku
W portyku Salomona
Przedzieraj się
A opadnie zasłona
Jak łuski z oczu
Aby ujrzeć w wierze to
Co po ludzku
Przeszło wszelkie granice nadziei
Przedzieraj się
By usłyszeć
Jak Zachariasz
Obietnicę Najwyższego
By powiedzieć jak Maryja
FIAT
W wielkiej niewiadomej
Wróć, Szulemitko
I tańcz
W trudzie
U stóp Najwyższego
Tańcz
Stawiaj kroki
Które pod naciskiem tłumu
Nie cofną się
I popłyną dalej
W rytm melodii
Przygrywanej na flecie
Tańcz!
I raduj się
Estero
Bo oto Pasterz
Wygrywa dla ciebie pieśń
Na fujarce
Wystruganej
Z drzewa Krzyża