Bez pomocy Ducha Świętego nie mogłabym powiedzieć: „Panem jest Jezus”;
bez obecności Parakleta nie odczytałabym karmelitańskiego powołania i – jestem pewna
– nie potrafiłabym dobrze przeżyć żadnego dnia.
Jest dla mnie Wielkim Tajemniczym, choć też Najbliższym.
Tchnie, kędy chce, ale nigdy nie odmawia Swojej pomocy.
Poznaję Go po obfitości darów, umiejętności kroczenia ewangelicznymi drogami, po delikatności natchnień,
po umiejętności zachwycania się Bożym pięknem w świecie i w ludzkich duszach
Duch Święty był i jest mocą męczenników oraz tych, często nierozpoznawanych w swej zwyczajności, świętych, którzy nie wahają się bezkompromisowo opowiadać za prawdą Ewangelii.
W końcu – Duch Święty to Miłość, bo bez Jego pomocy nie umiałabym kochać, ani miłości przyjmować.